W roku 2006 grupa studentów z Warszawy udała się do pięknego i wspaniałego kraju (tak wynikalo z zasłyszanych opowieści) ...rzeczywistość okazała się jednak trochę inna...

piątek, października 13, 2006

Ciasne tajskie....uliczki vol.1

Po wylądowaniu na lotnisku w Bangkoku musieliśmy wyrobić wizy. W tym celu udaliśmy się z jednego terminalu na drugi (jakies 2 kilosy, szczęśliwie pod dachem i w klimatyzacji). Między terminalami w toalecie Tomasz spotkał pierwszego azjatyckiego karalucha (w czystej kafelkowanej).

Załatwianie formalności nie trwało długo, ale po bagaż z samolotu znowu musieliśmy wrócić na pierwszy terminal :/ Torby były już zdjęte z taśmociągu i stał przy nich uśmiechnięty Taj:)

Postanowiliśmy wziąć busika i pojechać do dzielnicy hosteli. Ruch na ulicach, nie dość że lewostronny to jeszcze haotyczny (każdy się każdemu wciska).
Kierowca po 40 minutach mijania różnych bazarów slamsów i drapaczy chmur dojechał na ulice gdzie zamierzaliśmy znaleźć hostel.

Prawie od razu znaleźliśmy odpowiadający nam hostel, jednak ja i Tomasz poszliśmy poszukać we dwójke jakiegoś innego miejsca. Niby szukaliśmy, ale jedyne co przykuło naszą uwagę to lokale z masażem gdzie zapraszały nas miłe Panie:D Wiedziliśmy, że jeszcze kiedyś tam przyjdziemy:)

3 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

:--) a jak nowy dom?

7:53 PM

 
Anonymous Anonimowy said...

Hahahaha...no tak, co tam hotel, skoro masażystki zapraszają, tak? :P

6:28 AM

 
Anonymous Anonimowy said...

hmmm co sie stalo z tymi notkami co juz byly?

9:27 PM

 

Prześlij komentarz

<< Home