W roku 2006 grupa studentów z Warszawy udała się do pięknego i wspaniałego kraju (tak wynikalo z zasłyszanych opowieści) ...rzeczywistość okazała się jednak trochę inna...

sobota, maja 05, 2007

Obiad kulturowy

Mamy już swoje certyfikaty i oficjalnie nie mamy już nic wspólnego z uczelnią – no przynajmniej w sensie nauki. Certyfikaty odebraliśmy w czwartek rano w sekretariacie uczelni. A ponieważ dziekan naszego wydziału (zresztą ten sam, z którym mieliśmy egzamin) uczył nas przez te parę miesięcy postanowiliśmy Mu podziękować – kupiliśmy wódkę. Ale nie byle jaką – Krakusa, tego samego, który zdobył już swoją sławę na kartach naszego bloga. Dziekan bardzo się ucieszył, zwłaszcza kiedy zobaczył, że prezent jest 40% (tutaj najczęściej spotykane są wódki 29%, ponieważ wtedy nie trzeba płacić jakiegoś podatku i są tańsze). Pogawędziliśmy sobie, oczywiście po wietnamsku, odebraliśmy certyfikaty i zadowoleni pomaszerowaliśmy do domu.

Jak już wiecie z poprzedniego wpisu, odwiedzili nas znajomi, których poznaliśmy w Sajgonie, a ponieważ polska gościnność nie zna granic, postanowiliśmy zaprosić ich na obiad, co nie było takie proste. Do Manusa przyjechała z Holandii dziewczyna – Sajaka (której bilet ufundowany został przez Angelique – taki prezent dla przyjaciela, a co najlepsze nie jest Holenderką, ale Japonką, a w Holandii po prostu studiuje), wiec łącznie z Chi miało być nas 9 osób, a to już się robi niezła imprezaJ

Ponieważ Ania Frączek i Ania Rasińska przygotowywały Święta Wielkanocne, ja wraz z chłopakami podjęłam się tego zadania. Wszystko szło bardzo sprawnie, ja robiłam kotlety mielone i surówki, chłopaki obierali ziemniaki i robili bułkę tartą, Misiek dodatkowo zrobił kotlety schabowe, a Fraczek postanowiła ugotować młodą kapustę. Do tego wszystkiego doszły jeszcze jajka w majonezie ze szczy- piorkiem, które najbardziej smakowały Sajace. Największą furorę zrobiła jednak wódka Żubrówka, którą przypadkiem znaleźliśmy w jednym z pobliskich sklepów z alkoholem. Jak tylko obiad zniknął ze stołu i pojawił się deser zaczęło się polewanie. Sajaka jako Azjatka odpadła pierwsza (Azjaci zawsze szybko się wstawiają), dlatego razem z Manusem musieli szybko opuścić imprezę. Niestety Angelique wpadła na genialny pomysł aby kupić kolejna butelkę i chociaż bardzo jej to odradzaliśmy dopięła swego.

I tak jak podejrzewaliśmy nie skończyło się to dla niej zbyt dobrze, biedna tak się spiła, że film jej się urwał po drugim kieliszku. Co gorsze, ponieważ nie można pozwolić aby gość pił sam chłopaki dzielnie jej towarzysząc Nie wyszli na tym za dobrze i następnego dnia nie czuli się średnio. Tomasz musiał rano odwieźć Angelique do hotelu, która zaległa na kanapie na dole kompletnie pijana, ale na tyle trzeźwa by zrobić sobie jajecznice i zrobić Sajgon z naszej kuchni. Ogólnie rzecz biorąc impreza nam się udała, jedzenie wszystkim smakowało, co było o tyle miłe, że była to impreza wielokulturowa, a Polskie jedzenie jest dość specyficzne. Jedno jest pewne, ‘niepolacy’ nie potrafią pić.

2 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

zaczynam tęsknić za naszymi imprezami.. możecie już wracać? ;P :*

1:09 AM

 
Anonymous Anonimowy said...

...co bylo do udowodnienia ;)

no, wracajcie juz. lu tez chce na kanapie zasnac.

mAk(ktory, cholera wie dlaczego, nie moze sie zalogowac:/)

9:46 PM

 

Prześlij komentarz

<< Home