W roku 2006 grupa studentów z Warszawy udała się do pięknego i wspaniałego kraju (tak wynikalo z zasłyszanych opowieści) ...rzeczywistość okazała się jednak trochę inna...

wtorek, listopada 14, 2006

Piątek trzynastego



Jakieś 15 minut (skuterkowe minuty*) na południe od naszego domu jest supermarket "Big C". W środku człowiek czuje się jak w normalnym supermarkecie w Warszawie (no może tylko komunikaty w głośnikach są w innym języku). Można tam znaleźć produkty i lokalne i europejskie a ceny są dość przystępne.

Miesiąc temu będąc tam na zakupach (znaczy Maurycy, Ania i Tomasz) mieliśmy dość śmieszną sytuację...

Tomasz i ja staliśmy sobie przy elektronice, obserwując otoczenie. Nagle zobaczyliśmy "białasa" (poniewaz jest ich tu niedużo - nie licząc starego miasta - przykuwają uwagę). Rozpoczeło się ocenianie białej twarzy:

M: Zobacz Tomasz, białas!
T: O, rzeczywiście
białas gada z jakąś Wietnamką po francusku
M: Jakiś żabojat
podchodzą bliżej nas
M: No tak, łatwo domyśleć się że oni kontrolują ten supermarket...
białas odwrócił się w naszą strone i powiedział:
B: Dzień Dobry
stoimy z Tomkiem nic nie mówiąc
B: 5 lat pracowałem w Polsce
M: Pan jest tu kimś ważnym? - spytałem się bo tylko to mi przyszło do głowy
B: Tak jakby...

Był to piątek 13, więc wychodzi na to, że tego dnia nawet Francuzi mówią po Polsku...

To nie był jednak koniec naszych przygód tego dnia. Wychodząc, objuczeni zakupami, postanowiliśmy wziąć taksówkę (był to czas kiedy nie mieliśmy jeszcze skuterków). Już mieliśmy wsiadać, ale Tomek zaczął gadać z jakimiś białasami. Kobieta pytała się kim jesteśmy i skąd. Dowiedziawszy się, że jesteśmy z Polski i znamy ambasadora (przecież kilka dni wcześniej mieliśmy nasze 'piękne' chwile w ambasadzie), spytała się męża: "Czy może zabierzemy tych studentów". Zgodził się - podwózka do domu, jak miło.

Okazało się, że białasy były Niemcami. Powiedzieli, że ich ambasady już nie ma, a z naszym ambasadorem poznali się w szkole w Moskwie. Czyli jedziemy z NRDowcami...
Dowiedzieliśmy się również, że w Wietnamie są od 1984 roku, troche dłużej niż my;)

Jak widać piątek 13 w Wietnamie jest dla nas dniem szczęśliwym

* skuterowe minuty - średnia prędkość na skuterze, to tu coś około 30 km/h W ten sposób możecie sobie wyliczyć odległość :)

5 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Hehe, nie ma to jak pozytywnie zakręcony piątek 13tego ;)

5:33 AM

 
Anonymous Anonimowy said...

No qrczę... chyba się tam do was przejadę... bo jak tam jest wszystko odwrotnie niż u nas z piątkiem 13 to może z moim wrodzonym pechem też i jak tam dojadę to zacznę mieć szczęście (???) ;D :*******

4:06 PM

 
Anonymous Anonimowy said...

Coraz wieksza mam ochote zabrac za fraki Sebka i do Was wpasc :P Tylko kiedy ???

4:56 PM

 
Blogger Ania i Maurycy said...

Przyjechać mozecie, kiedy tylko chcecie:) Tylko musicie uzbierać kase na przelot...a to troche kosztuje;/

Ale zapraszamy :)

PS Tylko przywiezcie nam jakies dobre zarcie;)

6:05 PM

 
Anonymous Anonimowy said...

bardzo was kocham i bardzo sie uciesze kiedy przyjedziecie i rosnie mi zab. Olga i Mis i Ania . lat7

3:04 AM

 

Prześlij komentarz

<< Home