W roku 2006 grupa studentów z Warszawy udała się do pięknego i wspaniałego kraju (tak wynikalo z zasłyszanych opowieści) ...rzeczywistość okazała się jednak trochę inna...

sobota, listopada 18, 2006

Wycieczka do Ha Longu

Jesteśmy już po wycieczce do Ha Longu, było naprawdę wspaniale. Takie krajobrazy nie często się widzi. Nad zatokę jechaliśmy 3 godz. (a to tylko 165 km), ale się opłacało.

Na miejscu byliśmy o 11.30 na statek. Na dolnym pokładzie były kajuty, wyrzej restauracja, a na samej górze można było zrelaksować się na leżakach. O 12, zjedliśmy bardzo dobry (tradycyjny wietnamski) obiad, jednocześnie pływając po zatoce. Widoki naprawdę robiły wrażenie, gigantyczne skały wyrastające wprost z głębin morza.

Po obiedzie przebraliśmy się w kostiumy, bo pogodę mięliśmy naprawdę ładną. Podziwialiśmy widoki i płynęliśmy dalej, aż do jaskini, którą mieliśmy zwiedzać. Okazałą się naprawdę wielka.


Po oglądaniu wróciliśmy na statek i popłynęliśmy w miejsce, gdzie mieliśmy pływać na kajakach. Ponieważ mieliśmy dosyć mała grupę na statku (czworo Szwajcarów, dwoje Francuzów i trzech Angoli) szybko się zapoznaliśmy, a co kilka głów to nie jedna, więc szybko wymyśliliśmy, że fajnie będzie poskakać ze statku prosto do wody (5 metrów). I rzeczywiście zabawa była przednia (nawet załoga i nasi przewodnicy się przyłączyli), ja też miałam wejść do wody dopóki nie dowiedziałam się, że ma tam 15 metrów głębokości. Ale po pewnym czasie przezwyciężyłam strach i weszłam do wody po drabince przewieszonej przez burtę, z małą pomocą wdrapałam się na kajak i razem z Miśkiem ruszyliśmy na skały, niestety nie dało się na nie wejść, ponieważ były za ostre. Woda w zatoce była cieplutka (nie to co w Bałtyku) i ku naszemu zdziwieniu czysta, aż trudno było nam uwierzyć, że w połowie listopada pływamy sobie w morzu i opalamy się na słoneczku (było jakieś 28-30 stopni).

Spędziliśmy tam dość dużo czasu, ale ponieważ słońce zaczęło zachodzić musieliśmy przemieścić się w inne miejsce, gdzie pomiędzy wyspami mieliśmy spędzić noc. Przebywanie w ciemnościach na środku zatoki to naprawdę coś, takich ładnych gwiazd to chyba nigdy jeszcze nie widziałam (z resztą w Wietnamie przez ten smog trudno jest czasem dostrzec gwiazdy). Poza ty to świeże powietrze i atmosfera - naprawdę coś wspaniałego.


Wieczorem zrobiliśmy sobie międzynarodową integracje, początkowo przy piwku, ale Angole bardzo chcieli spróbować wódki, co nie skończyło się dla nich zbyt dobrze:) Chcieli udowodnić, że potrafią pić (i tak z nami szans nie mają). Ich stan spotęgowała fajka którą palili (taka tradycyjna Wietnamska), ponieważ jeden z kolesi z obsługi statku przyniósł jakiś dziwny tytoń…Cała ta wielonarodowa grupa okazała się bardzo miła (chociaż Angole jak się spili zaczeli być irytująco – męczący) i bardzo długo sobie rozmawialiśmy, co znacznie podszkoliło nasz język angielski.


Następnego dnia musieliśmy bardzo wcześnie wstać (7 rano - śniadanie) i popłynęliśmy odwieść skacowanych Brytyjczyków i całą resztę do Cat Ba - takie miasto na Zatoce, a sami wróciliśmy do portu podziwiając widoki (jakieś 3 godz). Po opuszczeni pokładu poszliśmy na lunch i ruszyliśmy z powrotem do Hanoi - obiecując sobie, że jeszcze tam wrócimy:)
Jesteśmy bardzo zadowoleni z tej wycieczki, to było coś co nas trochę oderwało od tej nudy w Hanoi. A Zatoka Ha Long naprawdę robi wrażenie. Miliony skał, każda inna, groty skalne, piaszczyste plaże wyrastające ni z stąd ni z zowąd ze skał, pływające domy i sklepy, pagody buddyjskie, które widzieliśmy gdzieś z daleka na szczytach skał, zastanawiając się, co one robią na środku morza?


Warto było to wszystko zobaczyć i mam nadzieje, że uda nam się tam jeszcze kiedyś wrócić...



14 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Zdjęcia są niesamowite, co świadczy że w rzeczywistości jest tam jeszcze wspanialej. Ech, tylko pozazdrościć Wam...

5:14 AM

 
Anonymous Anonimowy said...

Cudowne widoki :D Ale macie dobrze...

5:38 AM

 
Anonymous Anonimowy said...

Zaraz zaraz... pomijajac wszystkie ochy i achy... Co to za wakacje???!! Czy Wy nie pojechaliscie tam ciezko sie uczyc? NO NO NO!

4:04 PM

 
Anonymous Anonimowy said...

zazdroszczę... :( jedyną atrakcją tutaj jest widok kilometrowego korka kiedy w śródmieściu nagle prąd wysiądzie (było tak wczoraj!)... Co do tych angoli to... biedni naiwniacy! :D Ale fajeczkę to bym z wami kochane Miśki zapaliła jeszcze kiedyś (nie musi być tradycyjna wietnamska!) ;P

6:59 PM

 
Anonymous Anonimowy said...

no moi drodzy...tylko pozazdrościć... :) a zdjęcia faktycznie C U D O W N E ! ! !

11:10 PM

 
Anonymous Anonimowy said...

Hej,
Wszyscy Wam zazdroszą a Wy narzekacie. Piszcie że jest cięzko i gorąco i np. trzeba skakać do wody i pić piwko.
Pozdrawiamy, bawcie się dobrze. Pamiętajcie, że czas szybko leci.

1:41 AM

 
Anonymous Anonimowy said...

Noo...tłumów, skuterów, korków, pogody, gadających żółtków i innych takich Wam nie zazdroszczę, ale tego wypadu to jak cholera! :D

Musiało być cudownie...nawet najlepsze zdjęcia nigdy nie oddają piękna rzeczywistych miejsc. A poza tym co innego widzieć, a co innego tam być. Musiała to być niezapomniana, cudowna wyprawa! :)

Pozdrawiam serdecznie wszystkich! :))

3:48 AM

 
Blogger Ania i Maurycy said...

Bo tutaj czasem jest bardzo ciekawie i mozna sie dobrze bawic, a czasem jest
wyjatkowo meczaco i irytujaco :)

Dlatego od czasu do czasu narzekamy:)

4:56 PM

 
Anonymous Anonimowy said...

Praca, uczelnia, tłumy, korki (teraz to w Warszawie w ogóle już nie sposób się poruszać), długie dojazdy, choroby, plucha (czasami), ludzie śmierdzący i skrzeczący w autobusach i metrze, Giertych kładący macki na szkołach, Kaczyzm w gazetach i TV, plakaty wyborcze zamiast drzew, itd. ...brakuje tylko jeszcze gorąca, jakie tam pewnie teraz macie i wówczas nie pozostaje nic innego jak stanąć na środku ulicy, uśmiechnąć się i paść na pysk w ramach protestu ;]

...to na co tam mówisz, narzekacie? ;>

12:03 AM

 
Anonymous Anonimowy said...

Wiesz, ja bedac idealista, wole zyc w takim kraju jak PL (nawet IVRP), niz w kraju gdzie rzadzi jedna partia, a ludziom zeby siedzieli cicho daja komorki i skutery...a do okola czerwone barwy i propagandowe plakaty

PS A ciekawe jest tutaj to, ze na wszytkich niominałach banknotow masz 'wujka' Ho Chi Minha - oby u nas kiedys na kazdym Kaczora nie bylo;)

12:30 AM

 
Anonymous Anonimowy said...

Nie no ok...ja nie mówię, że mi jest ciężej niż przeciętnemu zjadaczowi chleba w Wietnamie. Tylko, że Wy jako przyjezdni z Polski nie macie tak ciężko jak oni...nie macie chyba jakichś wielkich komplikacji z tego tytułu, że jest tam jedna partia i kult Ho Chi Minha, prawda?

Ale sorry...kiepski dzień miałem po prostu i jutro też się taki szykuje (przynajmniej do 17) i chory nieco jestem (gruźlica), stąd ta nieco uszczypliwa uwaga. Zresztą to było pół-żartem ;)

Ja również mam nadzieję, że nie będzie Kaczora ani żadnego innego Giertycha na banknotach ;] Ale mimo wszystko chyba jednak się nie zanosi. Oby!

Serdecznie pozdrawiam :)

3:16 AM

 
Anonymous Anonimowy said...

No wiem, wiem...tylko trzeba pamietac ze jaka ta Polska nie jest to aie jest (jeszcze) taka najgorsza:)

5:58 PM

 
Anonymous Anonimowy said...

No pewnie...gdyby gorzej być nie mogło to Kaczki i ich koalicje nie miały by pola do popisu...a oni przecież wciąż wymyślają coś nowego ;) :P

5:22 AM

 
Anonymous Anonimowy said...

dołączam do przedmówców i także zazdroszcze ;P
Pozdrawiam!

3:05 AM

 

Prześlij komentarz

<< Home