3 dni w Ha Longu
No i po wycieczce.
Dla mnie i dla Tomasza wszystko zaczęło się o 4 rano. Zebranie się trochę nam zajeło i na naszą wielką podróż wyruszyliśmy o 4.45 - pierwszy raz jazda przez Hanoi była tak łatwa, nawet dla Wietnamczyków była jeszcze noc. Jechało nam się dobrze ponieważ było chłodno. Co około 50 km staraliśmy się robić odpoczynki. Były one potrzebne i dla naszych tyłów, jak i skuterów. Na pierwszym postoju dla sportu wspiąłem się na palmę.
Na jednym z odpoczynków byliśmy chyba niezłą atrakcją.
Do Ha Longu dojechaliśmy po 4 godzinach. Ponieważ było dość wcześnie, to postanowiliśmy pozwiedzać miasto i wjechać na nowy podwieszany most. Później bez większych problemów znaleźliśmy miejsce, gdzie mogliśmy na dwie noce zostawić skutery. Gdy udaliśmy się na przystań, gdzie chcieliśmy poczekać na dziewczyny spotkaliśmy Manusa, Saiake i Angelique (początkowo mieli płynąć z nami, ale zdecydowali że od razu popłynął na Cat Ba). A nasze dziewczyny jechały, jak my poprzednim razem autobusem. Mimo, że wyruszyły o 6.30, to na miejsce dojechały o 12. Tak długa podróż spowodowana była odbieraniem innych współpasażerów z hoteli (oczywiście nikt nie był gotowy na czas). Gdy Ania z Wandą i Sarą już dojechały, nasz dzień wyglądał tak samo jak pierwszy dzień naszej poprzedniej wycieczki w listopadzie. Jedyną różnicą byli ludzie, którzy tym razem okazali się dość drętwi.
Drugi dzień to wreszcie coś nowego:) Z naszego statku przesiedliśmy się na małą łódź i za jej pomocą dopłyneliśmy do przystani na Catbie skąd autokar zabrał nas do Parku Narodowego. Cat Ba to największa wyspa w okolicach Ha Longu, z pięknymi widokami z tysiąca porośniętych lasem szczytów. Właśnie na jeden z takich szczytów mieliśmy wejść w Parku Narodowym. Z naszej polskiej grupy zdobyć górę udało się jedynie Tomaszowi.
Jak się okazało w każdym z pokoju była ułożona w łazience z kafelków ciekawa postać.
Następnego dnia według planu podróży powinniśmy wracać wszyscy do Hanoi. Jednak Wanda z Sarą postanowiły zostać na Catbie jeszcze jeden dzień. To pozwoliło Ani na zabranie się z nami skuterami, a nie autobusem. Podróż powrotna na skuterach zaczęła się od jazdy w deszczu. Jechaliśmy trochę inną trasą więc niespodziewanie trafiliśmy na przeprawę promową, na której byliśmy chyba pierwszymi białymi od XIX wieku.
Następnym etapem naszej podróży był Hai Phong - duże miasto niedaleko wybrzeża. Niestety nie zauważyliśmy tam nic ciekawego po za pogrzebem.
2 Comments:
Pan jedzący patyk był zdecydowanie bezkonkurencyjny :D Chociaż gość na rowerze słuchający disco-wietnamolo starał się jak mógł chyba ;)
Odzywajcie się nadal :)
Pozdrowienia dla wszystkich!
PS: Aniu, dobrze, że nie spadłaś z tego skuterka :)
2:59 AM
:) :***
3:55 AM
Prześlij komentarz
<< Home