W roku 2006 grupa studentów z Warszawy udała się do pięknego i wspaniałego kraju (tak wynikalo z zasłyszanych opowieści) ...rzeczywistość okazała się jednak trochę inna...

poniedziałek, czerwca 04, 2007

Podsumowanie sezonu

Wszystko ma swój koniec. Jutro wyjeżdżamy pociągiem do Pekinu, a Ania F i Ania Ra już dziś odleciały do Hong Kongu. SSM wyjeżdża z Wietnamu. Jeżeli jeszcze dodamy jakiś wpis to będzie to już SSM w podróży, a nie w Wietnamie;) Dlatego postanowiliśmy zrobić małe podsumowanie. Mieszkaliśmy w tym odległym kraju ponad 8 miesięcy. W tym czasie na tym blogu umieściliśmy 51 postów o tym co robiliśmy, co widzieliśmy. Dostaliśmy od was około 200 komentarzy co oznacza że jednak ktoś nas czytał:)
Ponieważ jest to podsumowanie naszego pobytu to my wszyscy postaramy się Wam napisać co zapamiętamy z tego odległego kraju - 5 pozytywnych i 5 negatywnych rzeczy:
  • Ania Fraku
Pozytywne
  1. Tanio - wszystko jest tanie, można zrobić tanie zakupy i imprezy tanim kosztem do białego rana
  2. Mężczyźni - częściej się uśmiechają i chętniej prawią komplementy
  3. Jedzenie w restauracja - bardzo dużo różnych restauracji do których można wyjść o każdej porze i zjeść coś smacznego
  4. Praca - bez problemu można znaleźć dobrze płatną pracę
  5. Jazda skuterem.
Negatywne
  1. Komary - gryzą gorzej niż w Polsce i są sprytniejsze - trudniej je złapać
  2. Targowanie - wszyscy chcieli cie orżnąć
  3. Komunikacja - mało i rzadko, brak nocnych
  4. Wyrzucanie śmieci na człowieka
  5. Wszystko zamykane wcześnie - nie ma życia nocnego
  • Ania O
Pozytywne
  1. Bardzo weseli ludzie, pozytywnie nastawieni, otwarci
  2. Piękne krajobrazy po za Hanoi - bo samo miasto nie jest oszałamiające
  3. Tanio - już za 20 zł można się upić drinkami w klubie, można kupić ciekawe, oryginalne ubrania, a krawiec jest w porównaniu z Polską bardzo tani
  4. Ciepłe morze
  5. Cudzoziemcy są dla Wietnamczyków kimś pozytywnym, 'biali' mogą to robić więcej rzeczy niż lokalni mieszkańcy (np wejść do drogiego hotelu i skorzystać z toalety - nawet nikt nie będzie cię pytał czy tam mieszkasz)
Negatywne
  1. Pohukiwanie skuterkowców (xe om) - wychodzi się na ulicę i za każdym razem skuterkowcy - czyli pewien rodzaj tutejszych taksówkarzy chcą mnie koniecznie gdzieś zawieść
  2. Pogoda - albo za zimno, albo za gorąco - nie ma nic pomiędzy
  3. Trzeba uważać - na każdym kroku sprzedawcy chcą cie oszukać, prawie o każdą cenę trzeba się wykłócać
  4. Tryb życia Wietnamczyków - wstają wcześnie rano, wcześnie się kładą spać
  5. Brud - potworny bród jaki Wietnamczycy robią w okół siebie, śmieci na ulicach, rzeczki które śmierdzą jak ścieki
  • Maurycy
Pozytywne
  1. Skuter - nigdy nie myślałem, że jazda na jednośladzie może być tak przyjemna
  2. Ludzie - otwarci i mili, zawsze uśmiechnięci, nastawieni pozytywnie
  3. Jeżdżenie - skuter to skuter, ale jeżdżenie tutaj to dla mnie przyjemność, robisz co chcesz, jedziesz jak chcesz i ile chcesz, a jedyne co ci grozi to nie mandat tylko wypadek lub śmierć - ale to twój wybór - to ty jesteś za to odpowiedzialny
  4. Widoki - rzeczy których bym w Polsce nigdy nie zobaczył
  5. Ceny - miło tu kupować, pójść do klubu na drinka za 6 zł i wypić piwo za 40 gr
Negatywne
  1. Brud - nikt mi nie wmówi, że Wietnamczycy potrafią trzymać porządek
  2. Pogoda - niby ciepło, a zimno; niby pochmurno i deszczowo a gorąco i duszno
  3. Targowanie - z jednej strony jak się nauczysz jak to robić to jest ok, jednak z drugiej strony pewnie tyle razy przepłaciłem że szkoda gadać
  4. Światło - wąskie uliczki między domami gdzie nie dochodzi słońce i prawie zawsze jest ciemno
  5. Mieszkanie w 6 osób - no sorry koledzy i koleżanki, ale jak dla mnie za dużo ludzi pod jednym dachem
  • Ola
Pozytywne
  1. Żarcie - dobre i tanie i wszędzie
  2. Shopping - bo są ulice tematyczne i łatwo znaleźć wszystko, mozna targować i tak niskie ceny
  3. Tanio - bo tanio
  4. Znajomi Wietowie - jak zapraszają do domu, to faktycznie to maja na myśli, faceci płacą w knajpach oczywiście, są uroczy i bardzo przyjaźni
  5. Jeżdżenie na rowerze - jest fajny ruch uliczny i igra się ze śmiercią i szybko można się przemieścić, wszędzie można zostawić rower i nikt nie ukradnie
Negatywne
  1. Karaluchy - powinnam wymienić jako pierwsze
  2. Pogoda - albo za zimna i wilgotno albo gorąco i tez wilgotno
  3. Nasze kłótnie - to mnie wyprowadzało z równowagi i bardzo psuło atmosferę
  4. Załatwianie spraw z Wietnami - mówią jutro, później, może i są niekompetentni i się spóźniają ciągle i nie dotrzymują słowa
  5. Smród, brud i trąbienie
  • Tomasz
Pozytywne
  1. Skuterek
  2. Bia Hoi
  3. Zawsze uśmiechnięci Wietnamczycy
  4. Tanie zakupy
  5. Wspaniałe obiadki Ani
Negatywne
  1. Głośni i denerwujący wietnamscy sąsiedzi
  2. Chaotyczny ruch na ulicach
  3. Klimat
  4. Karaluchy
  5. Wolny internet

niedziela, czerwca 03, 2007

Wieczór arabski


Nasz znajomy Irakijczyk, którego poznaliśmy na naszej uczelni ostatnio jedną salę klubu 'Dragonfly' urządził w stylu arabskim. Można tam zamówić shishe, czy arabskie jedzenie. Gdy odwiedziliśmy jego lokal pierwszy raz powiedzieliśmy mu, że Ania F umie tańczyć taniec brzucha i może będzie mogła w jego klubie zatańczyć. Jemu pomysł bardzo się spodobał i zupełnie nieświadomie podłożyliśmy podwaliny pod zorganizowanie wieczoru arabskiego z tańcem brzucha, malowaniem makijażu takiego, jaki mają tancerki:) Nawet nasza kelnerka była umalowana.

Właściciele klubu przygotowali ulotki i plakaty, więc przed występem Ani w małej sali zebrało się naprawdę dużo ludzi. Było ich tak dużo, że trudno było zrobić miejsce dla Ani do tańczenia. Najprawdopodobniej byliśmy świadkami pierwszego tańca brzucha w klubie w Wietnamie:) Występ bardzo się publiczności podobał, więc później nie było żadnych problemów ze znalezieniem pięciu chętnych dziewczyn na krótką naukę tańca.



Wieczór był bardzo udany i właściciele klubu mogli liczyć na naprawdę duże zyski.











Niestety jak to w Hanoi często bywa jakieś 30 minut po występie padł prąd. Większość klientów wyszła, szukając jakiegoś lokalu z elektrycznością. Trudno im się dziwić - wytrzymać w tych temperaturach bez wiatraka i AC wydaje się niemożliwe. Zostaliśmy tylko my. Szczęśliwie po jakimś czasie prąd znowu zaczął docierać i całą salę mieliśmy tylko dla siebie:) Potem klienci wrócili, a my paląc shishę i pijąc piwo bawiliśmy się do 5 rano.

Puchar Świata szablistek w Hanoi


Zupełnie przypadkiem dowiedziałem się w piątek popołudniu z pewnej wietnamskiej (oczywiście anglojęzycznej) strony internetowej, że w Hanoi organizowany jest PŚ szablistek (piątek, sobota, niedziela). Uznałem, że jest duże prawdopodobieństwo występu tam polskiej drużyny. Pojechaliśmy z Tomaszem na zawody i tam spotkaliśmy Polki. Okazało się, że tego dnia dziewczyny już walczyły, ale dalsze walki będą następnego dnia. Odwieźliśmy dwie nasze reprezentantki do hotelu na skuterach i obiecaliśmy, że przyjdziemy kibicować następnego dnia.
W sobotę już udało nam się trafić na walki naszych dziewczyn. Powoli z Tomaszem uczyliśmy się zasad (w końcu obserwowanie czy zaświeci się światełko czerwone, czy zielone nie jest takie trudne). Po zawodach znowu odwieźliśmy dziewczyny do hotelu, a później jeszcze zabraliśmy do najbliższego porządnego sklepu w Hanoi. Byliśmy również umówieni z doktorem naszej drużyny na obwiezienie go po Hanoi i zrobieniu jakichś małych zakupów - pomagaliśmy naszej ekipie jak tylko potrafiliśmy:)

Ostatniego dnia, czekały nas najciekawsze rywalizację - walki drużynowe. Polki zajęły piąte miejsce - sądzę, że duża tu zasługa naszego dopingu;) Chociaż pewnie trener uważa inaczej:) Właśnie w niedziele udało nam się zorganizować większą grupę Polskich kibiców. Byliśmy w składzie: Ania, Ania Ra, Tomasz i ja. Zadzwoniliśmy również do Polskiej ambasady z pytaniem czy jest ktoś chętny na kibicowanie. Po jakimś czasie w hali pojawił się pan Janusz z jakimś młodym chłopakiem. Byli mocno zdziwieni, że w Hanoi są jakieś zawody na których uczestniczy Polska reprezentacja. Jak zawsze nasza ambasada za bardzo nie wie co się dzieje po za murami ich posiadłości niedaleko mauzoleum wujka Ho.
Po zawodach spędziliśmy trochę czasu z drużyną ciesząc się z dobrego występu.

Wymieniliśmy się z dziewczynami meilami i obiecaliśmy, że postaramy się spotkać po powrocie do Polski.Jeśli chcecie czegoś więcej dowiedzieć się o naszych reprezentantkach to możecie zawsze odwiedzić ich strony: Bogna Jóźwiak, Ola Socha i Irena Więckowska. Niestety nasza najmłodsza reprezentantka Kasia Karpińska nie posiada jeszcze strony w internecie;)

piątek, czerwca 01, 2007

Po za głownym szlakiem pt.2

Ponieważ nasza poprzednia wycieczka była tak udana, a z przewodników wiedzieliśmy że w okolicach Hanoi jest jeszcze kilka ciekawych miejsc postanowiliśmy udać się na dwie kolejne eskapady.Podczas pierwszej wycieczki mieliśmy zamiar odwiedzić kilka pogód na południowy zachód i zachód od Hanoi. Najpierw odwiedziliśmy pagodę, która znajdowała się niedaleko góry na którą wspinaliśmy się ostatnio. Ta świątynia w przeciwieństwie do poprzedniej nie była na górze, a u jej podnóża. Nie była to jakaś oszałamiająca pagoda gdyby nie jaskinia, w której ustawione były posągi, a w ścianach wyryte różne tablice. Miejsce to było także miłe z tego względu, że było tam chłodno i chociaż na chwilę mogliśmy odpocząć od gorąca panującego na zewnątrz.

Następnie udaliśmy się do kolejnej pagody. Tam akurat trafiliśmy na jakąś ucztę (za bardzo nie wiemy czemu Wietnamczycy tam biesiadowali). Zostaliśmy oczywiście zaproszeni. Grzecznie odmówiliśmy, ale i tak podarowano nam jedzenie 'na drogę'. Tak naprawdę bardziej ciekawe od zwiedzania tych świątyń była nasza jazda po szutrowych drogach. Co innego widzi i czuje się jadąc dobrą drogą otoczoną nowymi domami, a co innego szutrówką przecinającą zapomniane wsie.
Następny nasz postój zrobiliśmy - co za niespodzianka - przy pagodzie:) Ta znajdowała się dla odmiany na górze i była celem wielu wycieczek (Wietnamskich). Nie można powiedzieć że było to brzydkie miejsce, ale po odwiedzeniu wielu takich budowli nie robią już one tak piorunującego wrażenia. Jednak następna pagoda w naszym planie była naprawdę ciekawa. Najważniejsze było to, że mieszkał tam przez jakiś czas wujek Ho. Mogliśmy obejrzeć łóżko na którym spał, czy maszynę do pisania.
Ostatnim etapem naszej wycieczki miało być miasteczko, gdzie podobno są milusie zwierzęta - okazało się jednak, że milusie zwierzęta to są tam raczej w sprzedaży na obiad. Szybko ewakuowaliśmy się w stronę Hanoi. Okazało się, że droga powrotna nie jest zbyt miła, ponieważ przebiega niby główna szosą, ale remontowaną. Głównie jechaliśmy po podbudowie drogi zamiast asfaltu, między ciężarówkami wzbijającymi wielkie tumany kurzu.

Parę dni później naszymi skuterkami postanowiliśmy wybrać się do oddalonej od Hanoi o około 50 km góry. Nie są to jakieś wielkie szczyty (tak gdzieś 1000m wysokości).

Na jednej z gór, która miała dwa szczyty znajdowały się pagody które mieliśmy zamiar zwiedzić. Największym plusem całej wyprawy była możliwość wjechania prawie na sam szczyt skuterkami - jak widać w Wietnamie można nimi wjechać wszędzie:) Niestety widoki z wierzchołków nie były piękne ponieważ byliśmy otoczeni chmurami.

Z jednej strony to szkoda, ale z drugiej przynajmniej tego dnia dało się jakoś wytrzymać ponieważ temperatura powietrza wynosiła jedynie trochę ponad 30 stopni (chociaż na samej górze było nam zimno), a nie 37:) Wracając w ramach nowej świeckiej tradycji nie jechaliśmy główną drogą tylko bocznymi (oczywiście się zgubiliśmy, ale dzięki temu powrót był bardziej ciekawy).

Trzeba przyznać, że takie zwiedzanie jest naprawdę interesujące. Odkrywa się nowe niepoznane tereny i przynajmniej nie spotyka się na każdym kroku głupawych turystów z zachodu:)