Hej,

Nie pisałam długo bo do tej pory cały czas żyliśmy na walizkach. Od czwartku mamy własne, mieszkanie.
Są w nim 3 piętra, 6 pokoi, lodówka, pralka. My z Miśkiem mieszkamy ze sobą w jednym pokoju (z balkonem),
Pozosali mieszkają w pokojach pojedyńczo. Jeden pokój robi więc za salon i mamy w nim nawet telewizor.
W całym domu są 2 łazienki z prysznicem, toaletą itd.i jeden oddzielny kibelek na samym dole przy kuchni.
Na każdym piętrze są dwa pomieszczenia, na parterze jest salon i kuchnia, na pierwszym i drugim piętrze są
po dwa pokoje, a na ostatnim jest jeden pokój, pralnia i taras. Musielismy dokupic sobie pare rzeczy do pokou,
bo mięliśmy tylko łóżko,ale teraz jest juz bardzo przytulnie
i prawie jak w domu (chociaż prawie robi wielką różnice:)).


W poniedziałki, wtorki i piątki chodzimy na zajęcia (mamy 3 dni po 3h), które mamy popołudniu (13.30-16.20).
Nie jest na nich nawet tak źle.
Pogoda jest u nas w zasadzie cały czas taka sama, czyli około 30 stopni, duszno (jakby się zbierało na burze,
ale nie pada) i pochmurno (zazwyczaj, chociaż zdarzają się prześwity słońca, ale wtedy jest ciężko).
Jest tu też duża wilgotność powietrza, co da się wyczuć. Ale narazie jest jeszcze do wytrzymania za
jakiś miesiąc, półtora, zaczyna się odpowiednik naszej zimy. Podobno w zeszłym roku była ciężka,
temperatura w nocy spadła do 0 stopni, co nie jest jeszcze takie straszne, ale wilgotność powietrza była
tak duża, że ubrania gniły w szafie. Mamy jednak nadzieje, że będzie dobrze, w razie co w naszym pokoju
mamy klimatyzace to sobie wygrzejem:) W maju i w czerwcu też podobno jest tu ciekawie, zaczyna się pora
deszczowa (leje co chwilę), a 40 stopni i więcej to normalka. Pomiędzy ulewami jest mocne słońce, które tutaj jest dość męczące.


Ludzie są bardzo mili, pomocni i przyjaźnie nastawieni... oglądają się na nas na ulicy i zdarza się, że robią
nam zdięcia, jakbyśmy byli wielkim wydarzeniem. Są bardzo niscy (tak, że ja wychodze przy nich na giganta,
a misiek na wielkoluda).
Na bazarach, które tu są wszędzie, trzeba się targować ile się da bo jak widza białego od razu cena idzie w góre,
poza tym oni to targowanie lubią.
Ruch uliczny na pierwszy rzut oka jest chaotyczny i bez ładu, zgraja skuterków jadąca na oślep byle do przodu.
Ale tak naprawde maja tu takie nie pisane zasady: cały czas trąbią (co czasami może doprowadzić do furii,
ale podobno i tak teraz jest z tym spokojniej), co jest ostrzeżeniem, że się zbliżają, jak pieszy wchodzi
na jezdnie mijają go, trzeba tylko pamiętać, żeby nie robić gwałtownych ruchów i nie przebiegać przez jezdnie,
wszyscy tu jeżdżą dość wolno, a samochodów jest jak na lekarstwo (samochody i tak nie mogą tu rozwinąć wiekszą
prędkość niż 50km/h, no chyba, że na autostradzie). Do tego na ulicy można spotkać każdego
pieszego (bo chodnikami w większości wypadków nie da się przejść bo są zastawione zaparkowanymi skuterkami,
straganami, bądź ulicznymi barami). Nikogo to nie dziwi, że trzeba mieć oczy wokoło głowy.
Każdy ma tutaj swój skuterek, prawie nikt nie jeździ autobusem (prócz nas oczywiście i kilku innych osób,
które jeszcze skuterka nie mają:)) Kiedy mówimy komuś, że jeździmy autobusem bardzo się dziwią, niektórzy
miejscowi nie wiedzą nawet jak się kupuje bilet. A kiedy wsiadamy do autobusu jesteśmy taką małą sensacją
(kilka razy sie nam nawet zdarzyło, że zmienili kanał radia specjalnie dla nas na bardziej europejski).

Największym zaskoczeniem były chyba te stragany i bary uliczne. Wygląda to tak, że są ulice tematyczne pod względem
sprzedawanych towarów: są ulice meblowe (przy jednej z takich mieszkamy), zabawkowe, ubraniowe, obównicze itd.
Najgorsze są ulice, na których handlują mięsem, wszystko leży na gazetach na ziemi albo na takich niskich
stoliczkach, wszędzie lataja muchy i niebywale śmierdzi. Jeżeli chodzi o ulice barowe, to wygląda to tak,
że na chodnikach rozstawione są stoliczki i krzesełka, które wygladaja jakby je ktoś zabrał z przedszkola
(są strasznie malutkie a jak się na nich siada to sie wydaje, że sie zaraz połamią).
Domy stoja tu jeden przy drugim, żadna wolna przestrzeń sie tu nie marnuje. Niektóre uliczki są tak waskie, że
mogą nimi jeździć tylko skuterki (mają około 50-70 cm). Wszystkie domy są bardzo wąske i wysokie (bo ziemia jest
tu bardzo droga). Bardzo często zdarza się, że wygladając przez okno 50 cm dalej jest ściana następnego budynku,
albo z okna mamy widok na okno sąsiada i wszystko co się dzieje w jego domu...
Jest tu zupełnie inaczej niż w Polsce, czy Europie i narazie sie jeszcze do tego przyzwyczajamy, ale jest nieźle.
Do usłyszenia.